„Portugalia, tutaj każdy dzień jest dobrym dniem”. Dzień dobry, a raczej powinnam powiedzieć dobry wieczór Portugalio, chociaż dla mnie w tym miejscu, godzina 20:00 to nadal dzień, który przynieść może wiele wrażeń i poczucie, że do wieczora czy nocy jeszcze daleko. Moja, już wcześniej wspominana wrodzona ciekawość jak zawsze nie pozwala na zostanie w hotelu i na odpoczynek, ale tak szybko jak tylko się da karze wyjść na dwór i cieszyć się ładną pogodą, zapachem cyprysów i ledwo, ledwo, ale jednak słyszalnym dźwiękiem oceanu. Zostawiłam Polskę pochmurną i lekko deszczową, a Portugalia przywitała mnie słońcem, co prawda zachodzącym (ale jednak) i ciepłym oceanicznym wiatrem. Czego więcej chcieć?
Prawdę mówiąc jestem tutaj w pracy, ale nie w klapkach bo jednak aż tak ciepło tutaj nie jest, ale jednocześnie jestem na tropie owoców morza, wina, oceanu i pięknych azulejosów, bo tak na prawdę z tym kojarzy mi się Portugalia. Zastanawiając się nad pięknem i wyjątkowością tego kraju na myśl od razu przychodzi mi jego niezwykły, oceaniczny klimat, architektura i niepowtarzalnie zdobione budynki oraz to, co te dwie cechy mogą dać wspólnie czyli urokliwe miasta i miasteczka oraz cudowną kuchnie! Taki mały raj dla mnie!
Azulejosy witają już na lotnisku, przemierzając Lizbonie i każde inne miasto nie da się nie zwrócić na nie uwagi. Każdy dom, kamienica, tabliczki wskazujące ulicę, ozdobne ornamenty czy też wszechobecne magnesy w sklepach z pamiętkami mają na sobie znamiona azulejosów. Bogato zdobione, pięknie grające i odbijające światło, pasujące albo i nie przyciągają wzrok za każdym razem, gdzie się tylko wyjdzie na ulicę Portugalii. Szykuj więc telefon, aparat albo cokolwiek co może uwiecznić te malutkie piękności. Tak o to, nie trzeba było szukać azulejosów. Dla większego zachwytu i rozkochania się w tych wspaniałych ornamentach polecam wybranie się do Muzeum Azulejosów w Lizbonie, ale tylko i wyłącznie po spacerze po mieście.
Jak się okazało moje spotkanie z Oceanem nie było tak szybkie, jak odnalezienie azulejosów. Będąc czy to w Lizbonie, przy oddalonego o 40 km Setubalu dotarcie do oceanu zajmuje trochę czasu. Na plaże można dostać się publicznym transportem, wynajętym samochodem, czy rowerem, ale najciekawszą i najlepszą opcją jest spacer. Oczywiście musimy się liczyć z kilkugodzinny spacerem … warto! Wychodząc poza miasto, tak na prawdę poza jakiekolwiek miastem życie wygląda zupełnie inaczej! Pierwsze spotkanie zajęło mi tak na prawdę godzinkę spaceru z centrum Setubal wzdłuż rzeki do pobliskich klifów i parku.
Czas zacząć najprzyjemniejszą cześć podróżowania-pracy! Jedzenie! Wszystko co daje śródziemnomorski klimat i ocean! Pierwsza wspaniałość jaką przyszło mi spróbować to bacalhau (bakaliau), czyli suszony i solony dorsz. Bacalhau to najbardziej tradycyjna potrawa Portugalii, który podawany jest na wiele sposobów, akurat mi przyszło próbować wersji z pieczonymi ziemniakami, cebulą i jajkiem! Kolejna potrawa to caldeirada, jest to mieszanka różnego rodzaju ryb oraz warzywa – czosnek, cebula, pomidory i pietruszka, wszystko doprawione oliwą z oliwek i białym winem. Pyszotka! Ośmiornice, kalmary, małże, krewetki, kraby i ostrygi wszystko podawane w rozmaity sposób, w sałatkach, smażone, duszone, gotowane z dodatkiem warzyw, czasem również owoców czy z samymi przyprawami. Wszystko nie dość, że świetnie wygląda i pachnie to i pięknie wygląda. Poza rybami i owocami morza warto również spróbować lokalnych mięs, w szczególności baraniny, wołowiny i kurczaka. A na koniec najwspanialsze co tylko można znaleźć w każdym miejscu, w którym się jest, czyli słodkości! Najbardziej znana są oczywiście Pastéis de nata, czyli ciasteczka z słodkim jajecznym kremem, dodatkowo można posypać je cynamonem albo cukrem pudrem … Pasterie, czyli miejsca gdzie można znaleźć te małe wspaniałości są prawie na każdym rogu. Można oszaleć na ich punkcie. Kolejnym przysmakiem to Udim de caramelo to bardzo słodki deser, który jest przygotowany z mleka skondensowanego i jaj z dodatkiem polewy karmelem. Jesuitas to trójkątne, maślane ciasteczka, które przekładane są kremem z żółtek i przykryte bezą. Ostatnią wartą wspomnienia słodkością jest Arroz doce, czyli słodki, cynamonowy ryż z dodatkową śmietanki podawany na ciepło. Każde z wymienionych przeze mnie deserów towarzyszą mi przez każdy dzień pobytu w Portugalii.
Kolejną rzeczą o której nie da się wspomnieć mówiąc o Portugalii to wina! Nie tylko te najbardziej znane jak słodkie Porto, czy lekkie wina z Madery, czy najwspanialsze białe wino alvarinho, z Vinho verde, ale to również wszystkie tradycyjne, lokalne i domowe wina, które moim zdaniem mają niepowtarzalne smaki i nic innego nie pozostaje jak się tylko delektować nimi przy każdej okazji jaka się natrafi.
Tak o to można poznać i pokochać najbardziej charakterystyczne elementy Portugalii. Po krótkich poszukiwaniach oceanu, owoców morza i tradycyjnej kuchni, azulejosów i wina można rozpocząć głębszą podróż w piękność kultury i sztuki Portugalii, w którą zabiorę was przy następnej okazji.
Até breve Portugal!